Wywiad z Shihanem Katsuyuki Shimamoto - Warszawa, 22.04.2012

Powrót do listy artykułów

KS:
To prawda. Ta historia rozpoczęła się chyba 55, czy 56 lat temu. Pamiętam bardzo małe pomieszczenie - maleńkie dojo. Ja i moi koledzy byliśmy biednymi studentami, którzy nie mieli pieniędzy, aby zapłacić za treningi. Sensei Osawa widział nasze ubóstwo i był bardzo wspaniałomyślny. Nie żądał opłaty za treningi, a nawet zwykle przynosił nam coś do zjedzenia. W zasadzie codziennie dzielił się z nami wszystkimi kanapkami, które miał ze sobą. 
 

PZ:
A czy miał Sensei również okazję spotkać na swojej drodze Kaiso Ueshiba Morihei?
 

KS:
Studiowałem wtedy w Tokio. Hombu Dojo jest w dzielnicy Shinjuku, a ja mieszkałem w dzielnicy Sendagaya. To odległość około 30-40 minut kolejką. Jeżeli akurat stać mnie było na bilet, to jechałem kolejką do Hombu Dojo. Tam miałem możliwość spotykać Kaiso i u niego ćwiczyć. Treningi O’Senseia były bardzo wcześnie rano. Żeby na nie zdążyć, trzeba było oczywiście bardzo wcześnie wyjechać. Tylko, żeby wyjechać, trzeba było mieć pieniądze na kolejkę. Oczywiście, chciałem jak najczęściej być na tych treningach, ale nie zawsze było mnie na to stać. Czasami  po prostu wychodziłem trzy godziny wcześniej z domu i szedłem na piechotę, żeby tylko zdążyć na ten trening. To był O'sensei – mistrz o tak wielkiej charyzmie i uroku, że dla niego warto było się poświęcać.
 

PZ:
A czy był jeszcze ktoś na drodze Senseia, kto odegrał  szczególną rolę w jego aikido? 
 

KS:
W Hombu Dojo nauczali różni senseie i na treningach wielu z nich miałem okazję bywać. Czasami zdarzało się, że nie znałem jakiegoś nauczyciela, ale gdy przychodziłem do Hombu Dojo, ten witając się ze mną, mówił : „o, przyjechałeś z tak daleka – to wspaniale”. I dla mnie było to bardzo cenne, ponieważ uczyłem się serdeczności, gościnności. Chociaż ten sensei mnie  bezpośrednio nie uczył, to i od niego otrzymałem w darze coś bardzo ważnego dla mojego rozwoju osobistego. Pamiętam to do dziś i z takich doświadczeń bierze się moje podejście do uczestników na treningach i seminariach aikido.
 

PZ:
Czy ćwiczył Sensei również inne sztuki walki i dlaczego wybrał właśnie aikido? Co spowodowało ten wybór?
 

KS:
Kiedy byłem w gimnazjum, w drugiej klasie, zacząłem uczyć się karate. To było w Osace. Przez cały okres nauki w gimnazjum i w liceum ćwiczyłem wieczorami  karate. W południe chodziliśmy na siatkówkę. Kiedy  zacząłem studia na uniwersytecie w Tokio miałem 1 dan i czarny pas. Przy uniwersytecie działał klub karate, ale zupełnie innej szkoły niż ta, którą ja ćwiczyłem wcześniej, więc  trudno było mi dostać się do tego klubu. Wtedy  znany profesor uniwersytecki Suzuki Kakuzen, bardzo wybitny naukowiec, który zajmował się studentami mieszkającymi w akademiku,  zapytał mnie: „zapewne nie ćwiczyłeś jeszcze aikido? Jest możliwość  zorganizowania takich treningów. Może byś poćwiczył?”. Nawiasem mówiąc, był to bardzo dobry, ciepły, opiekuńczy człowiek i można powiedzieć, że dzięki niemu udało mi się w tym akademiku przemieszkać 6 lat. Normalnie nie było to możliwe, bowiem generalnie studenci mogli mieszkać tam tylko przez rok. Ale  profesor Suzuki  był bardzo łagodny i  wyrozumiały. Co roku mówił: „słuchaj, znajdzie się dla ciebie pokój, możesz jeszcze sobie pomieszkać”.
Tego samego dnia wieczorem, po tym jak powiedział mi, że może bym poćwiczył aikido, obszedłem cały akademik (było tam ponad 300 osób) i kiedy okazało się, że 15 osób nie należy do żadnych klubów, udało mi się je namówić, żeby zaczęły ćwiczyć aikido. Zaraportowałem o tym do profesora Suzuki, a on zadzwonił do senseia Osawa. Sensei Osawa powiedział: „ach, zrozumiałem. W takim razie jutro zaczynamy”. I rzeczywiście następnego dnia zaczęła się historia klubu aikido na uniwersytecie w Tokio. Osawa sensei przyszedł tam wraz ze swoim asystentem – Saotome, który teraz jest bardzo znanym nauczycielem aikido, działającym w USA. To nie było dojo takie,  jakie znamy dziś, czyli samodzielna sala wyposażona w maty itp. To była zwykła klasa wykładowa. Stały tam krzesła i stoły, które musieliśmy poodsuwać pod ściany, żeby było w ogóle miejsce na ćwiczenie. Ale wystarczyło, bo chcieliśmy gdzieś ćwiczyć.
 

PZ:
Oprócz tego, że jest Sensei posiadaczem jednego z najwyższych stopni w aikido na świecie – 8 dan, jest Sensei również kapłanem Soto Zen. Jak Sensei łączy te dwie drogi? Co jest w nich wspólnego, a czym mogą się różnić?
 

Copyright © 2024 Warszawski Klub Aikido Aikikai Paweł Zdunowski, wszystkie prawa zastrzeżone.